Przeglądając blogi wizażanek natknęłam się na post Anwen KLIKo dobroczynnym wpływie kozieradki na wypadające włosy. Moje nie mają teraz zbyt dobrego okresu, lecą garściami na potęgę.Pomimo picia pokrzywy ze skrzypem nie zauważyłam widocznych popraw, dlatego zdecydowałam się na tę oto kurację.Mój tata uwielbia eksperymenty z ziołami i pamiętam jak swego czasu stosował ją na dolegliwości żołądkowe, ale nie pomyślałabym że mają dobry wpływ na włosy...
Kupiłam go w aptece,na szczęście nie nadwerężył mojego portfela bo dałam za niego 2 z groszami.
Jak zrobiłam wcierkę? Według przepisu Anwen, a mianowicie, czubatą łyżeczkę zalałam 3/4 kubka wrzącą wodą i zaparzyłam.Następnie przelałam do buteleczki po Glorii. Od dziś zaczynam, postaram się codziennie wcierać ową miksturę w moją rozczochraną łepetynę.Poczekamy, zobaczymy ;)
Mikstura parzy się ;)
Zwiewam do pisania kartek świątecznych i ozdabiania kopert, postaram się Wam jutro pokazać moje małe "wypociny"
Miłego wieczoru
Dora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz